Z JOLANTĄ TEPPER, W PRZEDEDNIU PRZEJŚCIA NA EMERYTURĘ
ROZMAWIA MAGDALENA WOŹNIAK
*Wywiad ukazał się w TarNowej Kulturze 12/2020
Magdalena Woźniak: Najpierw Dom Kultury w Tarnowie Podgórnym, później jeszcze Centrum Kultury Przeźmierowo. Była pani Kierownikiem tych placówek ponad 20 lat.
Jolanta Tepper: Pracę w GOK SEZAM zaczęłam dokładnie 2 października 2000 roku.
MW: To spory kawałek życia. Jak wspomina Pani te lata?
JT: Ta praca to było spełnienie moich marzeń. Pamiętam, jak zdawałam wstępne egzaminy ustne na polonistykę na UAM w Poznaniu. Po nich dziekan do spraw studenckich zapytał mnie, co właściwie chciałabym robić po tych studiach, a ja mu odpowiedziałam, że pracować w kulturze. I tak się stało. Skończyłam filologię polską, która bardzo dobrze mnie do tego przygotowała merytorycznie. Praktyki w zasadzie uczyłam się od dziecka. Pragnienie obcowania z kulturą było we mnie od zawsze. Wychowywałam się w Świdwinie. Mieliśmy tam dom kultury z siedzibą w średniowiecznym zamku. Angażowałam się jako uczestnik, ale też pomagając współtworzyć pewne projekty, uczyłam się funkcjonowania takiej placówki.
MW: …a po wielu latach przyszedł czas na pracę w GOK SEZAM. Jakie trzy projekty, w ciągu tych 20 lat różnych działań jakoś szczególnie utkwiły Pani w pamięci?
JT: To trudne pytanie. Było ich mnóstwo. U początku ich wszystkich miałam szczęście być i je również tworzyć. Nie ukrywam, że czasem nie byłam pewna, czy niektóre pomysły mi wyjdą, ale wiedziałam, jak mają wyglądać finalnie i musiałam spróbować je zrealizować. Prawda jest taka, że kiedyś nie było tu takiej aktywności kulturalnej. I pierwszą rzeczą, która – jak sądzę – nam się udała, to nawiązanie relacji z ludźmi. Sprawienie, by mnie posłuchali i uwierzyli, że z tej mojej zapalonej pomysłami głowy może wyniknąć ich działanie.
Na pewno dobrze pamiętam moje spotkania z Kołem Gospodyń Wiejskich z Przeźmierowa. Na początku zapraszałam członkinie na różne wydarzenia kulturalne. Po dwóch latach namówiłam panie, żeby przekształciły się w Koło Seniora działające przy Domu Kultury w Przeźmierowie. Wspominam chwile, gdy ówczesna szefowa Koła Gospodyń Wiejskich, pani Katarzyna Sroka przeczytała na jednym ze spotkań sprawozdanie z działania grupy, zamykając zarazem tę aktywność i rozpoczynając aktywność Koła Seniora. To, że dziś koło działa tak prężnie jest chyba jednym z większych moich powodów do satysfakcji. To była próba dotarcia do starszych ludzi, którzy już mają doświadczenie. Sprawdzenia, czy mi zaufają i czy moja propozycja przyniesie jakieś owoce.
MW: Po nich przyszedł czas na kolejne działania?
JT: Dokładnie. Drugim ważnym dla mnie wydarzeniem był początek projektu „Teatr w Każdej Wiosce”. Trwa on nieustannie od 19 lat. Do dziś pamiętam spotkanie z sołtysami i osobami, które chciałam zachęcić do współpracy przy tym pomyśle. Wspominam pana Jerzego Papycha, sołtysa z Rumianka, który powiedział mi później, że słuchając moich planów uruchomienia grup teatralnych w świetlicach wiejskich nie wierzył, że coś z tego wyjdzie. Byłabym zadufana w sobie, gdybym powiedziała, że też nie miałam wątpliwości, czy to się uda, pomimo przekonania do tej idei. Wiedziałam, że to wymaga ogromu pracy. Tym większa jest dziś moja satysfakcja, gdy po kilku latach ten sam sołtys, powiedział mi: „Udało ci się, choć naprawdę nie sądziłem, że to wyjdzie”.
Jako trzecie mogłabym wymienić koncerty dla szkół i przedszkoli, które również były moim pomysłem i zadaniem do realizacji. Pamiętam, że nie było łatwo. Wymagało to dużo samozaparcia i determinacji, aby przekonać wiele osób. Niektórych namawiałam nawet kilka miesięcy!
MW: Będąc tak blisko wydarzeń kulturalnych w ogóle, człowiek staje się również bacznym obserwatorem. Czy potrzeby ludzi w kwestii kultury uległy przemianom w porównaniu z pierwszymi latami Pani pracy?
JT: Oczywiście, że tak. Kiedyś ludzie mi opowiadali, że miejscem spotkań były: pasaż handlowy w Przeźmierowie, kościół i latem park. Po latach naszej wspólnej pracy okazało się, że to właśnie dom kultury stał się miejscem pełniącym funkcję integracyjną. Najpierw zaczęliśmy zapraszać ludzi, a potem oni sami zaczęli być aktywni w wielu dziedzinach. Widać to szczególnie na przykładzie seniorów. Każdy z nich ma pasję i talenty. Kiedyś być może nie mieli czasu ich realizować, bo pracowali czy wychowywali dzieci. Dziś okazuje się, że jeden z nich pięknie śpiewa, inny ma zdolności plastyczne, a jeszcze inny spełnia się logistycznie organizując wycieczki. Kiedyś prowadzeni przeze mnie za rękę, dziś są samodzielną, prężnie działającą organizacją.
MW: Niestety, pandemia na pewno zmieniła nasze przyzwyczajenia na wielu płaszczyznach. Myśli Pani, że po tym wszystkim ludzie będą chcieli wrócić, czy może jest obawa, że kultura zeszła na dalszy plan?
JT: Patrząc na doświadczenie, jakie mieliśmy po marcowym lockdownie, myślę, że nie ma się czego bać. Wówczas wiele osób pytało o to, kiedy będą mogli wrócić na zajęcia. Może rzadziej pytali o koncerty i inne wydarzenia, zapewne rozumiejąc sytuację, ale tęsknili za spotkaniami kół i zespołów. Przez tyle lat udało nam się tyle tych grup uruchomić, że nie sądzę, by rok pandemii zabił w nich tę chęć. I myślę, że tu jesteśmy wygrani, bo udało nam się stworzyć grupy ludzi, w których nawiązały się relacje. Nie jesteśmy agencyjnym ośrodkiem kultury, który zamawia tylko artystów zawodowych. Bo tych, w najgorszym przypadku, mogą obejrzeć w telewizji. Natomiast własna działalność artystyczna jest niepowtarzalna i niezastąpiona i do niej tęsknią odbiorcy GOK SEZAM. Dlatego patrzyłabym na przyszłość ośrodka kultury z optymizmem.
MW: Na koniec nie pozostaje nic innego, jak zapytać o plany na emeryturę.
JT: Całe życie podróżowałam i jak tylko będzie można znowu do tego wrócić, to na pewno to zrobię. Marzę o poznaniu wschodniej Polski. W planach mam też zmianę miejsca zamieszkania, więc pomysłów do działania jest całkiem sporo. Będę też miała więcej czasu dla rodziny. Nie jestem osobą, która umiałaby siedzieć z założonymi rękami, dlatego na pewno nadal będę aktywna.
Jeśli chodzi o to, co zostawiam za sobą to po prostu wierzę w Was, młodych, bo uważam, że zmiana pokoleniowa jest ważna i niezbędna. Korzystając z okazji chciałabym podziękować wszystkim ludziom, z którymi miałam sposobność współpracować przez te 20 lat. Wydaje mi się, że fajne rzeczy rodzą się wtedy, kiedy ma się szacunek do drugiego człowieka i myślę, że tego szacunku nigdy mi nie brakowało. Miałam zaszczyt odkrywać ludzi, widzieć w nich potencjalnych odbiorców kultury, ale wśród nich mam też teraz wielu przyjaciół. Dziękuję im za to, że mi zaufali. Relacja z drugim człowiekiem jest bowiem podstawą wszystkich naszych działań.